Tak, wróciłam do pracy. Fajnie jest. Nie czuję póki co kończyn, za to wyrażnie czuję kręgosłup. Boli. Fajnie jest. Tęskiniłam za tym urwaniem głowy. Czuję sie jak przeciśnięta przez maszynkę i zmielona na amen. Pasztet. Zrobiłam z tego wszystkiego pasztet. Mięsa różne, wątróbka i boczek. No oko. Pycha!
Pasztet strasznie śmieszny wyraz. Mój brat zawsze do mnie mówił "ty paszteciku, gdzie z taką twarzą", a ja do niego, że jest adoptowany :). Koszmarne żarty z dzieciństwa. Fajne. Dziś jestem pasztetem i śmieję się w głos. Wracam do gry. Kroję kolejną pajdę chleba z pasztetem. Dobrze jest!
ależ smakowicie, cieszę się, że wracasz tak optymistycznie ;)
OdpowiedzUsuńnie prawda, że pasztecik! widziałam zdjęcia i bardzo ładna Dorotka na nich była :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam domowy pasztet:) a bycie "pasztetem" wspominam jako jedno z najgorszych wyzwisk z doby podstawówki:)
OdpowiedzUsuńżycie & podróże
gotowanie
Od tej pory to będzie komplement, bo Twój pasztecik, wygląda cudownie!
OdpowiedzUsuńjacie jaki pasztet zjawiskowy!
OdpowiedzUsuńpasztet to moja ulubiona słodycz. To znaczy, ze wszystkich słodyczy najbardziej lubię pasztet:) Domowy oczywiście. Z chrzanem.
Fajnie z tym powrotem do pracy. Napisz coś więcej. Mar
smakowity:)
OdpowiedzUsuńlubię, zwłaszcza domowy :)podrzuć przepis :)
Och tak domowy pasztet najlepszy chociaż Ja teraz bezmięsne wole!!
OdpowiedzUsuńWitam po przerwie i pozdrawiam słonecznie