poniedziałek, 23 lipca 2012

Dorotko ty paszteciku!

Tak, wróciłam do pracy. Fajnie jest. Nie czuję póki co kończyn, za to wyrażnie czuję kręgosłup. Boli. Fajnie jest. Tęskiniłam za tym urwaniem głowy. Czuję sie jak przeciśnięta przez maszynkę i zmielona na amen. Pasztet. Zrobiłam z tego wszystkiego pasztet. Mięsa różne, wątróbka i boczek. No oko. Pycha!
 Pasztet strasznie śmieszny wyraz. Mój brat zawsze do mnie mówił "ty paszteciku, gdzie z taką twarzą", a ja do niego, że jest adoptowany :). Koszmarne żarty z dzieciństwa. Fajne. Dziś jestem pasztetem i śmieję się w głos. Wracam do gry. Kroję kolejną pajdę chleba z pasztetem. Dobrze jest!




7 komentarzy:

  1. ależ smakowicie, cieszę się, że wracasz tak optymistycznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. nie prawda, że pasztecik! widziałam zdjęcia i bardzo ładna Dorotka na nich była :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam domowy pasztet:) a bycie "pasztetem" wspominam jako jedno z najgorszych wyzwisk z doby podstawówki:)

    życie & podróże
    gotowanie

    OdpowiedzUsuń
  4. Od tej pory to będzie komplement, bo Twój pasztecik, wygląda cudownie!

    OdpowiedzUsuń
  5. jacie jaki pasztet zjawiskowy!
    pasztet to moja ulubiona słodycz. To znaczy, ze wszystkich słodyczy najbardziej lubię pasztet:) Domowy oczywiście. Z chrzanem.
    Fajnie z tym powrotem do pracy. Napisz coś więcej. Mar

    OdpowiedzUsuń
  6. smakowity:)
    lubię, zwłaszcza domowy :)podrzuć przepis :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Och tak domowy pasztet najlepszy chociaż Ja teraz bezmięsne wole!!
    Witam po przerwie i pozdrawiam słonecznie

    OdpowiedzUsuń